Życie Po Twojej Stronie

O Wyrodnych Matkach i Dziwnych Dzieciach

Maggie Biernacka Season 1 Episode 3

Rodzina potrafi ranić najmocniej.  Odcinek o rodzinnych bliznach, które przestają boleć, gdy zaczynasz rozumieć sekretny przekaz członków rodziny. Nie to co widać, ale to co odbierasz podświadomością i ciałem. Bo etykietki, które słyszeliśmy jako dzieci - „dziwna”, „za wrażliwy”, „wyrodna” - potrafią ciągnąć się przez całe dorosłe życie, wpływać na emocje, relacje i poczucie własnej wartości.

W tym odcinku mówię o rodzinnych bliznach i o tym, jak pracować z bólem, wstydem i lękiem zapisanym w ciele.

Pokazuję też, jak odnaleźć spokój, świadomość i zrozumienie, nawet w trudnych historiach z przeszłości - bez potrzeby naprawiania wszystkiego na siłę.

To zaproszenie do uzdrawiania relacji, odzyskiwania mocy i życia po swojemu.

_________________

Tematy: rodzina, relacje, dzieciństwo, uzdrawianie, emocje, świadomość, spokój, odwaga, autentyczność, empatia, wolność
🌿 Życie Po Twojej Stronie – podcast o odwadze, autentyczności i powrocie do siebie.

📍O relacjach rodzinnych, uzdrawianiu bólu i odzyskiwaniu głosu w dorosłym życiu.

Prowadzi: Maggie Biernacka

________________

Jeśli chcesz lepiej zrozumieć siebie w tych wszystkich „zwyczajnych” emocjach i sytuacjach, które potrafią człowieka wbić w ziemię albo przeciągnąć jak mokrą ścierę — zajrzyj do mnie na Instagram @alchemia_emocji.

Tam mówimy o tym, czego nie widać – jak życie do nas gada, o subtelnym języku emocji i o prostych sposobach wracania do siebie w codzienności.

Bo czasem po prostu stare sposoby już przestają działać.
Wiesz już, że to nie jest czas na staranie się bardziej lub wkładanie więcej wysiłku. To jest czas na alchemię starego.

Wiesz, że nie spotykamy się tu przypadkiem.
Czasem Wszechświat wrzuca nas na moment w tę samą przestrzeń,
żebyśmy mogły (i mogli) wymienić spojrzenie, oddech, perspektywę —
i przypomnieć sobie, że razem łatwiej przechodzi się przez to wszystko: emocje, zmiany i te małe kroki, które prowadzą z powrotem do siebie. 🌿

SPEAKER_00:

Życie po Twojej stronie to podcast dla tych, którzy mają dość udawania i bycia miłymi kosztem siebie. To podróż przez grzeczne schematy i zepchnięte emocje. Mówi Magii. Tu odzyskasz swój prawdziwy głos, granice i własne zasady. Tu oddychamy pełną piersią, zatem głęboki wdech i zaczynamy. A, wakacje, wakacje trwają sobie w najlepsze. I to jest taki czas, w którym jak w soczewce skupiają się wszystkie nasze potrzeby i wyważą na wierzch, wszystkie te rzeczy, które naprawdę są gotowe już do uwolnienia. To jest taki czas rodzinnych podróży, spotkań z przyjaciół, ze znajomymi, ogólnie czas zamieszania, czas radości, ale też czas odejścia od własnych rytuałów, od ulubionego rytmu dnia. Czasem to jest czas przeładowania informacjami, bo kiedy zwala nam się na głowę rodzina albo my się zwalamy na głowę naszej rodzinie, to właśnie dostajemy wszystko to, czego potrzebujemy, żeby lepiej poznać siebie i żeby być bardziej w swojej prawdzie, żeby być też prawdziwszym, bo przecież o to chodzi tak, jakby o to prosimy wszechświat, okoliczności, życie, żeby móc być bardziej autentycznym. Więc zanim usłyszycie to, co mam do powiedzenia o wyrodnych matkach, o nieobecnych ojcach i o dziwnych dzieciach, to pamiętajcie o tym, że wszystkie te doświadczenia, właśnie rodzinne dają zawsze mnóstwo feedbacku, mnóstwo informacji przede wszystkim o nas samych. Tak, tam są trigery, oczywiście, ale przede wszystkim dowiadujemy się, co w nas żywe, co w nas gotowe do zobaczenia, do przyjrzenia się i do uwolnienia. Bo rodzina to jest taki system. Ty osobiście owszem, jesteś członkiem tego systemu, tworzysz, współtworzysz ten system, ale też masz relację indywidualną z każdym członkiem tego systemu. Niezależnie od tego, czy Twoja rodzina to są trzy osoby, ojciec, matka i ty, czy może 33 osoby bo masz mnóstwo rodzeństwa, bo twoi rodzice mają mnóstwo rodzeństwa, i cała ta rodzina wielopokoleniowa spędza czas ze sobą jak wielki kolorowy klan. Niezależnie od wielkości tej rodziny, zauważ, że wobec niektórych członków tej rodziny czujesz się lepszy czy lepsza, bardziej wykształcona, nowocześniejsza, może taka bardziej zaradna, a wobec innych czujesz się dziwnie, czujesz się jakoś właśnie tak gorszo, czujesz się gorszy, czy gorsza wobec innych nawet nie wchodzisz w porównywanie. Po prostu jesteś zupełnie w swojej bezsilności. I często jest tak, że wobec wielu członków rodziny czujesz się absolutnie jak kosmita, taki samotny człowiek w rodzinie ludzi, którzy są z zupełnie innej planety, którzy w ogóle cię nie rozumiej, nie dostrzegają, nie widzą, i nawet nie próbują zrozumieć. I niektórzy z nich skrzywdzili cię bardzo mocno w przeszłości. Najczęściej to są nasi bezpośredni rodzice, czasem rodzeństwo, czasem jakaś ciocia czy wujek, czasem dziadek lub babcia, ale najczęściej to są właśnie rodzice, którzy to będą zwykle sami zostali mocno skrzywdzeni przez ich też bezpośrednich członków rodziny, ale o tym zwykle my nie pamiętamy, bo jesteśmy tak zirytowani tym, że właśnie ojciec czy matka zachowują się tak, jakby nic się nie stało, jakby nigdy właściwie nie doszło do tego, co tak mocno cię zraniło. I nie rozumiesz tego zachowania. Nie rozumiesz, że dlaczego jest tak, że nawet teraz, kiedy jesteś dorosła, czy dorosły, oni nie próbują się nawet tłumaczyć z tego zachowania. I wszystko pozostaje w sferze jakiegoś takiego w takiej mle, w takiej sferze niedopowiedzenia. A co gorsza, w tej chwili z tej pozycji dorosłości ty widzisz, że ci sami ludzie zachowują się wobec Twoich dzieci bardzo podobnie, jeśli nie tak samo jak wobec ciebie w dzieciństwie. I na przykład wymagają, aby dzieci się absolutnie podporządkowały woli starszych, żeby ograniczyły swój sposób naturalnej ekspresji, swoje naturalne zachowanie, które dla Ciebie jest absolutnie piękne, bo obserwujesz, jak ważne jest, jak naturalne dla twojego dziecka, jak to jest właśnie sposób taki najbardziej autentyczny komunikacji ze światem. I to boli. Boli, kiedy właśnie ta Twoja najbliższa rodzina stara się przycinać, cenzurować wyrażanie siebie, Twoich własnych dzieci. I naprawdę jest trudno wtedy porozumieć się właśnie z rodzicami, którzy są tacy albo bardzo szorstcy, albo dalecy, jakby nie z tej planety. Widać, że szczególnie ojcowie z synami, córki z matkami nie mogą się dogadać. Ale czasem jest tak, że i ojcowie z córkami a synowie z matkami również nie budują takiej głębokiej nici porozumienia. Często jest tak, że właśnie porównujemy się, patrzymy na te nasze wyrodne matki, na tych ojców, których właściwie nie było w naszym życiu, mimo że byli obecni, ale jakoś nie brali specjalnie w nim udziału i porównujemy się z nimi. I najczęściej jest tak, że właściwie nie widzimy żadnych podobieństw. Bardzo często zadajemy sobie pytanie, jak to jest możliwe, że ci ludzie są w ogóle moimi rodzicami. Nie mam z nimi absolutnie nic wspólnego. Jestem o tyle lepsza, o tyle bardziej świadoma, o tyle bardziej światła, o tyle mądrzejsza, o tyle bardziej odporna na życie. Stawcie sobie jakby dowolną myśl, którą przykładacie do siebie w porównywaniu się ze swoim ojcem czy ze swoją matką. I to jest właśnie to, co jest bardzo, bardzo bolesne, szczególnie w trakcie wakacji, kiedy spędzamy trochę więcej czasu z naszą bezpośrednią rodziną. A czasem jest tak, że pomimo tego, że czujemy się wyraźnie lepsi, nowocześniejsi, bardziej zaangażowani w życie, bardziej zaangażowani też w życie naszych dzieci, czyli wnów, naszych rodziców, to czujemy, że oni nie akceptują naszych sposobów wychowywania dzieci. Mi się wydaje, że jesteśmy zbyt mięccy, miękcy, że jesteśmy nie tacy, że synów wychowujemy na maminę synków, córki na jakieś primadony zupełnie nieprzygotowane do życia i słuchamy z takim naprawdę dużym żalem, kiedy rodzice w otwarty sposób przy innych członkach rodziny wytykają nam jakieś właśnie braki rodzicielstwa, i myślimy sobie, jakie oni w ogóle mają prawo, skoro sami naprawdę nie zrobili dobrej roboty, będąc rodzicami, skoro nie dostrzegają wszystkich ran, które nam uczynili, skoro milczą o tym, co nam zrobili w przeszłości i nie potrafią nawet powiedzieć przepraszam, czujemy się bardzo, bardzo samotni w tej takiej właśnie inności od swojej rodziny. I chcę tutaj powiedzieć o takim procesie, który dzieje się w naszym bardzo wczesnym dzieciństwie, i dlaczego właśnie jesteśmy tak samotni w naszych rodzinach, bo jako ludzie, jako gatunek ludzki my bardzo szybko orientujemy się, że jesteśmy tak naprawdę gatunkiem bardzo, bardzo społecznym, tak jak większość soków zresztą. I zobaczcie, ludzkie dziecko jest niesodzielne gdzieś do 5,6 roku życia, a do trzeciego to na pewno dużo czasu upływa. Jeżeli porównacie ten wysiłek, który trzeba włożyć w wychowanie ludzkiego dziecka, to porównacie to na przykład z jakimkolwiek sakiem kopytnym typu koń, krowa, osioł, to przecież te małe osiołki stają na nogach po nie wiem, dwóch godzinach od porodu i zaczynają już sać mleko, bardzo szybko przechodzą na stały pokarm i stają się powiedzmy, że niezależne, chociaż też potrzebują swojej bezpośredniej rodziny. Natomiast my jako ludzie, pomimo tego, że społeczeństwo bardzo silnie promuje właśnie niezależność, odrębność, samodzielność, to w tych pierwszych latach życia jesteśmy 100% zależni od tego, czy właśnie te osoby, które się nami opiekują, wykonają dobrą robotę i nakarmią nas, zadbają o to, żebyśmy mieli sucho, żebyśmy mieli ciepło, napoją, obronią, bo gdyby ludzkie dziecko wystawić na chodnik przed domem, to ono po prostu zginie, w bardzo krótkim czasie. Więc orientujemy się jako właśnie takie niemowlęta, że jesteśmy całkowicie zależni od dobrej woli naszej rodziny, od tego, czy się nami zaopiekują. I jeżeli jakiekolwiek nasze zachowanie w tym pierwszym okresie, w pierwszych trzech latach życia, powoduje, że obserwujemy u naszy rodziców, u ojca czy u matki, że nasze zachowanie to właśnie naturalne, to najbardziej autentyczne, poczucie szczęścia, wybuchy radości, czy na przykład bardzo głęboki smutek, ale też to może być wojowniczość, to może być krzyk, to może być jakaś ekscytacja. To takie najbardziej naturalne wyrażanie emocji przez najmniejsze dzieci, które jeszcze nie są skażone edukacją, systemami edukacji, czyli zanim pójdą do przedszkola, jeżeli takie dziecko zauważa, że nie jest jego zachowanie akceptowane przez rodzica, to zdecyduje się odrzucić to zachowanie. I sprzeciw rodzica może być wyrażony słownie, ale to czasem i najczęściej to jest tak, że to jest mowa ciała, to jest spojrzenie, to jest jakieś pomruk, niezadowolenia, i po prostu dzieci same się wycofują właśnie z takich jak najbardziej autentycznych zachowań. I decydują się, i każdy z nas to zrobił w dzieciństwie, w przeszłości, w pierwszych trzech latach życia, kiedy zdecydowaliśmy się najczęściej kilka części siebie poświęcić, bo to zwykle nie jest jedna poświęcamy kilka części siebie, odrzucamy, izolujemy się i zamykamy w takim gdzieś tam więzieniu w podświadomości takie części nas, które właśnie powodowały nie taką reakcję u rodziców, bo wiemy, że my musimy w pewien sposób mieć dobre relacje z rodzicami. To się odbywa oczywiście na poziomie zupełnej nieświadomości to jest absolutnie automatyczne dostosowywanie się do sytuacji, więc decydujemy się całkowicie stłumić tą najbardziej autentyczną część siebie, stłumić i odrzucić ta część, która wyraża nas w najbardziej, najbardziej naturalnej formie i decydujemy się właśnie w sposób nieświadomy, odrzucić tą część. Nigdy więcej na nią nie patrzeć. To, co jest bardzo, bardzo ciekawe, to to, że dokładnie to samo temu samemu procesowi podlegali nasi rodzice, podlegali nasi dziadkowie i ich rodzice i dziadkowie, więc jest to taki proces, który jakby przechodzi z pokolenia na pokolenie i jest zupełnie niezależny od nas. Ale ponieważ każdy z nas właśnie przeszedł przez ten proces, to moment, kiedy widzi u innej osoby tę odrzuconą część, tą radosną, tą, która się głośno śmieje, tą, która na przykład jest taka rebeljancka, taką, która jest może w jakiś sposób burzliwa i bardzo łatwo się ekscytuje, moment spotkania z tą cechą poprzez zobaczenie jej u innych, jest dla nas trigerem. Jigerem, który jest bardzo, bardzo silny i który de facto jest też tęsknotą właśnie za tą wyrzuconą pozanawias częścią nas. Jest to taki proces dosyć skomplikowany, bo to wszystko się odbywa na poziomie nieświadomym. I zawsze jest tak, że im bardziej czujesz, że dana osoba cię trygeruje, im więcej urazy, pretensji czy jakiejś awersji wobec tej osoby odczuwasz, to jest dokładnie tożsame z jakby siłą, z jaką nie akceptujesz tej cechy u siebie. Również z siłą za jaką tęsknisz za tą cechą u siebie, bo ją w przeszłości odrzuciłeś, ale boisz się ją dostrzec teraz i ona tym głębiej jest zakopana w Twojej świadomości. Więc warto jest przyglądać się w takich sytuacjach właśnie rodzinnych, u tych naszych wyrodnych matek, które uważamy, że tak bardzo gorsze są od nas, tak bardzo sobie nie radzą w życiu, tak są słabe w wyrażaniu swoich emocji. Po pierwsze pamiętać, że właśnie same musiały się dostosować w przeszłości, same musiały się okroić i pozbawić, tej autentycznej esencji, która pomagała im się wyrażać na samym początku życia, a teraz właśnie jest zakopana gdzieś głęboko. I wiem, że wielu z was w czasie wakacji, szczególnie jeśli macie już rodziców w takim wieku mocno senioralnym, albo może jedno z rodziców odeszło, zostało to drugie. I pomimo tego, że czujecie tak silną awersję do tego rodzica, który został, to czujecie taką wewnętrzną presję, żeby może spróbować naprawić tę relację, póki ona jeszcze ona jeszcze jest, bo możecie zdawać sprawę z tego, że jeżeli wasz ojciec czy matka odeszli jakiś czas temu i odeszli, zanim byliście w stanie to wszystko dostrzec, zanim byliście w stanie wybaczyć swoim rodzicom, więc odeszli w nienawiści, w takim żalu, w jakimś w złości, żałujecie tego teraz. I wiem, że dla tych z Was, którzy naprawdę doznali bardzo, bardzo głębokich krzyw, ta sytuacja jest niezwykle trudna. I tak naprawdę tu nie chodzi w ogóle o naprawianie relacji z rodzicami, z tymi wyrodnymi matkami, z tymi nieobecnymi ojcami. Bo głowa ta logiczna część nas podpowiada nam, że powinno się tak zrobić, że oni ci rodzice leciwi raczej nie wyciągną ręki na zgodę, nie dostrzegą tego, co wam zobili, i na waszych barkach tak naprawdę leży odpowiedzialność za tę relacje. I jeżeli, ponieważ tak myślicie, to również myślicie, że jeśli się tego nie zrobi, to to coś o was mówi. I najczęściej, właśnie jeden z klientów, z którym ostatnio przerabialiśmy ten temat, temat relacji z ojcem, mówi, że jeżeli on nie wyciągnie do niego ręki, nie wybaczy mu w jakiś sposób, to to będzie oznaczało, że jest bez serca, że jest samolubny, że jest nieodpowiedzialny, że jest może niedojrzały pomimo tego, że tak właśnie ocenia swojego ojca jako osobę bez serca, egocentryczną, nieodpowiedzialną i zupełnie niedojrzałą. I pomogła mu jakby rozluźnić tą wewnętrzną presję, rzecz, o której powiedziałam mu, bo ta presja, którą odczuwasz, to jest tak naprawdę energia potrzeby. Potrzeby, która jest, ona się uzewnętrzna, że potrzebujesz czegoś od swojego ojca czy od matki, a jednocześnie jest to potrzeba, o której wiesz, że nigdy się nie stanie. Czyli to jest taki paradoks. Chciałbyś otrzymać od nich coś, co wiesz, że na pewno nigdy do tego nie dojdzie. I wiecie, co to jest? Najczęściej jak tak głębiej się zastanowić nad tym, o co nam chodzi, i czego szukamy w ogóle w tej relacji, która jeszcze jest żywa, pomimo tego, że nie wygląda wcale tak, jakbyśmy chcieli, i wydaje nam się, że nie ma tam żadnych uczuć wyższych, że to jest taka bardzo powierzchowna relacja, najczęściej chodzi o spowodowanie uświadomienia sobie przez rodzica, przez tą wyrodną matkę, przez tego nieobecnego ojca, o uświadomienie sobie i o takie dostrzeżenie, co oni ci zrobili w życiu. Jak bardzo cię skrzywdzili, że właśnie te sytuacje, których unikają, o których nie mówią, to były sytuacje, które zostawiły bardzo głębokie blizny. Najpierw rany. I często to są już na tym etapie po kilkudziesięciu latach to są blizny. Czasem to są wciąż takie sączące się rany, które nie bardzo się mogą zagoić. I to, o czym rozmawiałam właśnie z tym moim klientem cierpiącym w relacji ze swoim ojcem, było uświadomienie mu, że rolą naszych rodziców nie jest dostrzeganie tego, co nam zrobili. I to się tak nie odbywa. Rodzice zwykle nie nabierają tej świadomości. To jest zawsze rolą tego zranionego czy tej zranionej, aby znaleźć w sobie taką perspektywę, która pozwala dostrzec ten ból. I poprzez ból, bo my się uczymy właśnie poprzez ból. Z początku właśnie docinamy swoją autonomię, cenzurujemy swoje zachowanie we wczesnym dzieciństwie, ale następuje taki moment, w którym zaczynamy się buntować. I paradoksalnie to właśnie ten ból, ten brak doprowadza nas właśnie do momentu buntu i napędza taką siłę, taką energię, która po pierwsze pozwala nam się jakby wyzwolić spod buta rodziców przeciwstawić rodzicom, powiedzieć nie. Ja nie wychowuję dzieci tak, jak ty to robiłeś. Ja robię to inaczej. Dla mnie zupełnie inne rzeczy są ważne w mojej relacji z dzieckiem. I jakby Twoje porady rozumiem, że mogą być dawane mi w dobrej wierze, ale pozwól, że ja zdecyduję, czy je będę stosować i jak je będę stosować. Czyli odrzucę całkowicie. To to jest ta relacja. Tak samo my nie mamy świadomości, co zrobiliśmy naszym dzieciom. My po prostu nie widzimy, będąc rodzicami, biegniemy tak szybko, tak mamy dużo obowiązków i tak próbujemy wiele rzeczy połączyć. Zwykle to jest wychowywanie dzieci. Racja jakaś miłosna praca, kariera, rozwój, ten czas, w którym dzieci się pojawiają, jest czasem bardzo dynamicznym, bardzo wiele rzeczy się dzieje i my nie przykładamy jakby należytej wagi do tych momentów, które są raniące dla naszych dzieci. Ale jeżeli spojrzycie na jakby kaskadowo w dół, jak przechodzi cały ten proces, to właśnie można się trochę oczyścić z odpowiedzialności, bo każde pokolenie stara się być najlepszymi rodzicami. Nikt nas nie uczy rodzicielstwa, nikt nie pokazuje, jak to robić. Więc możemy tylko założyć, że nikt nas nie chciał skrzywdzić celowo i my również, nawet jeżeli skrzywdziliśmy swoje dzieci, to nie zrobiliśmy tego specjalnie. I to jest chyba taka najważniejsza perspektywa, która pozwala jakby dostrzec co w tym momencie, kiedy ja sobie to uświadomię, co we mnie jest żywe. W momencie, kiedy uświadamiam sobie, że tak samo jak mnie skrzywdzono, i dla niektórych to są naprawdę duże krzywdy, dla niektórych to są mniejsze krzywdy. W sensie to, jak my odbieramy, tak samo my przekazujemy swoje krzywdy naszym dzieciom. I to, co możemy zrobić, to nie ustrzeżemy się od zranienia naszych dzieci. Nigdy zazwyczaj jest tak, że my nie wiemy, w którym momencie to następuje. Są takie sytuacje oczywiste, jak na przykład rozwód, czy potem samotne rodzicielstwo, czy ojcostwo z dystansu, czy śmierć któregoś z rodziców, wdowieństwo, ale najczęściej te sytuacje, które powodują właśnie takie silne okrojenie charakteru, to nie są te duże sytuacje, to są małe sytuacje, kiedy na przykład nie wiem, bawiliśmy się z bratem czy z siostrą i matka lub ojciec przykazali nam zachować się w jakiś sposób, który zupełnie nie był zgodny z naszym naturalnym zachowaniem, i na przykład musieliśmy oddać ulubioną zabawkę po to, żeby na przykład brat przestał się drzeć, tak? Czyli oddaliśmy część siebie, część swojego dobytku, żeby zaspokoić darcie się naszego rodzeństwa. I to potem jest zachowanie, które praktykujemy w życiu. Dajemy coś, żeby na przykład nasze dziecko nie płakało albo nasz partner się nie smucił, staramy się mu w jakiś sposób przypodobać. Pomimo tego, że w ogóle nie czujemy się, że to jest to zachowanie, które w danym momencie jest dla nas naturalne, ale ono jest częścią naszej natury. I de facto uświadomienie sobie, że to wszystko tak wygląda, że właśnie nasi rodzice patrzą, czy dziadkowie patrzą na nasze dzieci jako te dziwne, nieprzystosowane, słabe jednostki ludzkie i dają nam jakieś światłe porady, one de facto mają znaczenie tylko po to, żebyśmy my mogli sobie uświadomić właśnie to, że nie naprawimy ran, które zadali nam rodzice ich rękoma. To się nie stanie. Dlatego, że również my, jako rodzice, nie widzimy tych ran, które zadaliśmy swoim dzieciom. Tak to natura wymyśliła, tak to jest zrobione. Natomiast możemy dostrzec, które części nas oddzieliliśmy od siebie, które części z nas irytują nas w innych ludziach. Jakie zachowania powodują, że właśnie czujemy się bardzo mocno poruszeni, bo ktoś się głośno śmieje, bo jemu wszystko łatwo przychodzi, bo ktoś nie wiem, udaje jakąś inną osobę, to wszystko nas jakoś tam wkurza smuci, temu się trzeba przyglądać. Bo to jest właśnie taki moment, kiedy trochę jak w soczewce, trochę jak w lustrze rodzina pokazuje ci, nad czym możesz pracować u siebie. I każdy z nas może reagować na to, co widzi, i decydować się, jakby podjąć wyzwanie i pracować właśnie z konkretną sytuacją. Pomimo tego, że ta sytuacja, i pomimo tego, że ten człowiek tak bardzo mnie wkurza, to ja potrafię wyłączyć świadomie, jakby automatyczną reakcję ciała, i przełączyć się na system parasympatyczny, oddychać w taki sposób, który jest sygnałem dla mojego ciała, że tu się nic złego nie dzieje, nie ma żadnego zagrożenia, nie muszę się spinać, nie ma żadnego stresu. To jest ten moment właśnie na trawienie emocji, czyli włączam system parasympatyczny, który mnie wspiera, który pomaga mi się zrelaksować, i który pomaga mi naprawdę być sobą w tej sytuacji. Po co? Po to, żebym była gotowa popatrzeć na ten moment po prostu inaczej. I zobaczyć wreszcie to, czego do tej pory nie dostrzegało. Dlatego ten czas wakacyjny. Jest tak obfitujący. Bardzo, bardzo interesujący. To jest kopalnia wiedzy o nas samych. Interesujące odkrycia, interesujący feedback, bo to są zawsze pamiętajcie, że to są zawsze nic innego jak informacje. Więc nie ma co tutaj rozdzielać szat. Nie ma sensu zmuszać rodziców do tego, żeby dostrzegli to, czego nie mogą dostrzec. Oni najczęściej rzadko się zdarza, że jakoś rodzice uświadamiają sobie, co nam zrobili i przepraszają za to. Ale tak jak mówię, tu nie chodzi o przepraszanie ze strony rodziców. Tu chodzi o dojrzenie tego pokoleniowego procesu, że to przechodzi z nas na nasze dzieci również, ale że to jest moment zatrzymania i że to jest moment uzyskania pełnej świadomości właśnie tych częściach, które odrzuciliśmy i przyglądania się jakby rozpoczęciu zbierania tych fragmentów, przywoływania naszej pełnej energii do siebie i takiego sklejania siebie na nowo, po to, żebyśmy mieli siłę i moc do stanięcia w swojej prawdzie w każdej sytuacji rodzinnej. I jeżeli mamy ochotę być rebeliantami rodzinnymi, to po prostu to robimy. Jeżeli uważamy, że może na to jest za wcześnie, ale gotowi jesteśmy na to, żeby po prostu wyjść z tej sytuacji, usunąć się z sytuacji, która nas jakoś tam tryggeruje, to to robimy. I tutaj naprawdę nie ma jakby dobrego przepisu, co jest właściwe, bo właściwe jest to, co dla każdego z was jest wyrazem miłości wobec samego siebie, dostrzeżenia własnych potrzeb. I ponieważ każdy z nas ma zupełnie inną historię za sobą i zupełnie inną konstelację rodzinną i co innego przeżył, tak tutaj nie można jakby radzić jednego rozwiązania, ale sami będziecie wiedzieli, jakiego rodzaju rozwiązanie będzie was budować, jakiego rodzaju zachowanie spowoduje, że doda wam ono siły, mocy, estymy i takiego poczucia, że jesteście jakby mocno zakotwiczeni w sobie, w swojej prawdzie, w swojej autentyczności. I każde pokolenie widzi matki jako wyrodne, dzieci jako dziwne, i general rodziców jako część takiego opresyjnego systemu. Także mam nadzieję, że to, o czym mówiłam dzisiaj trochę rzuciło nowe światło na to, jak patrzycie na wasze sytuacje rodzinne, na porównywanie się, na czucie się lepszym lub gorszym od członków swojej rodziny, a przede wszystkim na pozwoliło wam wyzwolić się z takiej presji, że wy absolutnie musicie naprawić relacje z rodzicami. Nic nie musicie. Ta relacja będzie się sama naprawiała w miarę jak będziecie zauważać właśnie te części siebie, które odrzuciliście w przeszłości i pomału będziecie do nich wracać. Czy właściwie pozwolicie tym częściom wrócić do siebie po to, żeby wyrażać siebie w pełni. I to właściwie jest wszystko, co chciałam wam dzisiaj powiedzieć. Mam nadzieję, że pozwoli wam to właśnie dogadać się z tymi częściami siebie, bo to jest absolutnie fascynujący proces. Do usłyszenia następnym razem w kolejnych transmisjach. Pa pa!